czwartek, 31 lipca 2008
Przed FM-ami...
Prawdopodobnie nie każdy obecny FM-maniak przed dostaniem w łapska CM-a czy obecnie FM-a chciał jakoś odtworzyć sobie możliwość wirtualnego grania meczy. Ja jednak należałem do tych, którzy pragnęli znaleźć złoty środek, na swe wiecznie niezaspokojone potrzeby(nie kojarzyć! ;P). Przypadkiem moje siostry zawsze bardzo lubiły gry planszowe typu Eurobussiness czy tam Monopoly. Jak wiadomo w zestawie do gry dołączane są zawsze... kostki do gry.
Minęły lata, siostry wydoroślały, a ja nabrałem chęci na stworzenie sobie małego piłkarskiego światka(ja zbytnio nie wydoroślałem ;P ), na wzór realnego, w którym mógłbym sam kierować losami drużyn. Czego można się już domyślić, wykorzystałem do tego celu właśnie kości do gry. Wówczas miałem ich około 8, ale do mojego planu w zupełności wystarczało 5. Co jasne największa ilość oczek jaka może paść po rzuceniu wynosi 30(30=5*6). Dosyć rzadko zdarza się, że wyrzucimy choćby 25 oczek, ale 24 jest już chyba właściwe. Właściwe... do czego? - zapytacie. Do strzelenia bramki - odpowiem. Tak więc z liczbą oczek 24, czyli bramką przydzieliłem każdej z drużyn po 12 szans na strzelenie bramki. Przeprowadziłem w ten sposób kilkanaście meczów, ale szybko okazało się, że częste wyniki w stylu 0-0 albo zwycięstwa np. Sochaux z Realem Madryt 3-0 nie są aż tak realistyczne.
Trzeba było więc coś z tym zrobić. Bardzo łatwo zauważyć, że w ten sposób San Marino mogłoby wygrać nawet Mistrzostwa Świata, dlatego według mojego prywatnego rankingu zmniejszałem ilość szans na strzelenie bramki. Przykładowo Barcelona – Wisła Kraków. Ci pierwsi otrzymali 12 szans a drudzy tylko 3 bądź 4. Zależnie od mojego odczucia i wiedzy. W ten sposób Barca jest jednoznacznym faworytem, ale możliwe jest, że zremisuje, a może nawet przegra! W innej sytuacji, gdy Wiślacy grali u siebie przykładowo z Maccabi Hajfą, to otrzymywali powiedzmy 12 szans, a Maccabi tylko 10. W ten sposób szanse były mniej więcej wyrównane, jednak Wisła była nieznacznym faworytem. Ostrzegam, że miałem wtedy 12 czy 13 lat, więc moje niektóre osądy mogły być niezbyt realistyczne. Szczegół. Ważniejsze jest to, że zafascynowany swym menedżerem rozegrałem ok. 100-200 meczów. Nadal jednak coś mi się nie zgadzało, a mianowicie była to liczba bramek. Ich niewielka ilość mnie troszkę zatrwożyła. Popatrzyłem na Telegazetę(internetu jeszcze nie miałem) i sprawdziłem wyniki spotkań. Najczęściej mecze kończyły się mniej więcej 2-1, 3-1, czasami 4-2, bądź 2-0. U mnie była to natomiast rzadkość. Zdecydowałem, że ilość szans zostawię w spokoju, gdyż mecze byłyby jednak troszkę zbyt długie. Pozwoliłem więc sobie na podstawie obserwacji przeprowadzonych przeze mnie meczy, obniżyć poprzeczkę i od teraz bramka równała się liczbie 23 oczek. Okazało się to strzałem w dziesiątkę! Wyniki spotkań wyglądały naprawdę bardzo realistycznie. Raz było 1-0, drugi raz 2-1, trzeci 2-3, nawet 0-0 się zdarzały, acz rzadziej. Zapomniałem dodać, że rzucałem kolejno raz jednym, raz drugim zespołem. Przykładowo Legia – 15, nie ma gola, Le Mans - 19, też nie ma, znowu Legia - 22, ajj, prawie. Itd itd. Byłem bardzo zadowolony ze swojego tworu i codziennie poświęcałem mu mniej więcej(Uwaga!) 2-3 godziny. Świetna rozrywka dla każdego maniaka przechodzenia Lillestrom'em do Fazy Grupowej Ligi Mistrzów. A jakie emocje! W sumie to sam sobie dopowiadałem niby, że idzie akcja. Jak rzucałem i kostki się obracały, po kolei w końcu pokazując liczbę oczek, to niekiedy nawet z trzęsącymi się rękami, szybciutko liczyłem i przy tym komentowałem ;P Zorganizowałem w ten sposób nawet kilka większych turniejów w tym choćby Mistrzostwa Świata w Korei i Japonii. Nie pamiętam już kto wygrał, ale “organizacja imprezy” zajęła mi całe 3 dni.
To był pierwszy sposób.
Z czasem robiłem się coraz starszy i przesiadywanie tak długo w swoim pokoju, mogło wywołać jakieś niesłuszne podejrzenia. Poza tym jak wszystko, tamta technika nieco mi się znudziła. Postanowiłem zatem, że odtąd zespoły będą miały przypisane od 2-18... kostek! Oczywiście ich ilość dla danej drużyny zależała tylko i wyłącznie od mojego uznania. Jak wiadomo najwyższa liczba jaka mogła paść, po rzuceniu jednej kości to 6, więc stała się ona bramką. Odtąd niestety nie było już tak wielu emocji oraz mecze były bardzo krótkie, ale realizm rozgrywania pojedynczych spotkań pozostał na podobnym poziomie co w pierwszym sposobie. Puchar UEFA oraz takie imprezy jak Mistrzostwa Europy zajmowały od teraz maksymalnie 2 godzinki.
Ogólnie rzecz biorąc powiem Wam, iż bawiłem się świetnie i szczerze polecam każdemu, kto ma internet, przeczytał ten wpis i pasjonuje się piłką nożną. No i najlepiej sobie kupić przynajmniej jeden zeszyt A-4 w kratkę, bo zapisków jest naprawdę mnóstwo ;P
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
Ehhh...
Nigdy nie zapomnę siedzenia przez 2 godziny i układania terminarza rozgrywek dla ligi polskiej. Żmuda! :P
Ale po wszystkim byłem z siebie zadowolony.
Bałut
Meczów, a nie meczy!
Kuła błąd xD
Ale już naprawiony ;)
Prześlij komentarz